czwartek, 28 października 2010

Froch zdaje egzamin na prawko!



źródło obrazka: www.ro.com.pl

Ostatnio przetarłem nowy szlak w zarządzaniu emocjami. Opowiem wam głęboką i pełną morałów historyjkę.

Gdy byłem dzieckiem nie interesowałem się (w przeciwieństwie do kolegów z przedszkolnej ławy) motoryzacją. Dzieciaki przekrzykiwały się czyj ojciec ma lepszy samochód, a jaki ma kolor, a to a tamto. Już wtedy byłem z innej bajki - wtedy bardziej od spraw przyziemnych rajcowało mnie UFO, Kosmos i inne duperele.

Gdy byłem nastolatkiem niewiele się pod tym kątem zmieniło. Gdy kumple we wsi imponowali dziewczynom swoimi "Maluchami" ja dalej widziałem w samochodzie demona rzygającego ogniem. Po prostu miałem uraz - sam nie wiem czemu i po czym ale serdecznie nie życzyłem sobie siedzieć za sterami pojazdu z piekła rodem.

W liceum nie zrobiłem prawa jazdy. Nie poszedłem na kurs, gdyż nie chciałem naciągać rodziców na wydatek przeszło 1000 zł.

"Jak będę miał pracę i własne pieniądze, pomyślę o prawku"

Gdy byłem już na swoim chlebie, nie miałem czasu na naukę jazdy. Jako kelner pracoholik byłem zbyt zajęty by myśleć o samochodzie. Potem zaangazowałem się w branżę ubezpieczeniową - znowu brak czasu. Jeszcze później zamiast o prawie jazdy, pomyślałem o ślubie.

W końcu nadeszła ta wiekopomna chwila: Froch zapisał się na prawo jazdy. Ponieważ z natury jestem łebski chłopak, bez problemów zdałem egzamin teoretyczny.

Schody pojawiły się za to przy praktycznym. Dość szybko wyszło na jaw, że nie jestem mistrzem kierownicy. Jazda samochodem była dla mnie raczej obcym i trudnym pojęciem.

Nastąpiła seria oblanych egzaminów praktycznych. Bolało mnie to, ponieważ mam węża w kieszeni a każdy egzamin kosztuje stówę.

W ten wtorek była kolejna próba. Nie powiem która, bo to wstyd. I tak nie pamiętam, nieco tego było. Siedziałem w kolejce i czekałem na wyrok. Nagle naszła mnie refleksja, która jest głównym tematem tej notki.

Jeżeli rzucasz monetę i chcesz aby wypadł orzeł, to pewne jest, że szansa na orła wynosi 50%. Jeżeli wypadnie reszka, to szansa powodzenia (orła) przy drugim rzucie, dalej wynosi 50%. Jeżeli oblałem kilka razy egzamin, to za każdym kolejnym wciąż mam dużą szansę zdania.

Coś w tym było. Szybko zauważyłem, że moja niechęć do samochodów jest w 100% subiektywna. W końcu opanowałem wszystkie manewry, dlaczego miałbym oblać coś tak prostego jak jazda samochodem? Tysiące ludzi pokonuje setki kilometrów i nawet o tym nie myśli. Zauważyłem, że nie idę na egzamin po to, by ktoś mi nabazgrolił napis "wynik negatywny" tylko po to by popisać się umiejętnościami.

Wołają mnie. Tętno skoczyło plus sto. Jaki był wynik egzaminu?

                      POZYTYWNY

Zrobiłem tylko jedną rzecz: zmieniłem swoje nastawienie. Pamiętacie jeszcze jak wielka jest waga postawy?

Tego typu sytuacje są kolejnym dowodem na potęgę chłodnej kalkulacji. Widzimy więc, że kalkulator jest lepszym doradcą niż emocje (myśli subiektywne). Myślenie subiektywne generuje "wibracje" zależne od aktualnej kondycji emocjonalnej naszej psychiki lub odniesień zakotwiczonych z daną sytuacją (przykład z prawem jazdy). Jeżeli ten stan jest pozytywny, myślenie będzie popychać nas ku lepszemu. Sprzężenie pozytywnego podejścia i chłodnej kalkulacji jest najlepszą z możliwych mieszanek. W przypadku gdy jesteśmy pesymistami (kiepskie odniesienia => negatywne myśli) lepiej jest odrzucić myślenie subiektywne i zastąpić je myśleniem w 100% logicznym.

Ćwiczenie praktyczne:Postępuj więc wg. schematu:


Link do artykułu o Prawie Substytucji.

czwartek, 21 października 2010

CDSI - Czyli progresywny postęp



źródło obrazka: foto.pwsk.pl

Anthony Robbins w swojej książce "Obudź w Sobie OLBRZYMA" opisuje koncepcję tzw. Ciągłego Doskonalenia Siebie i Innych (CDSI). Polega ona na codziennym wykonywaniu drobnych kroków, które mają zmierzać ku upatrzonemu celowi. Regularny postęp kumuluje się w dłuższym okresie czasu, dając piorunujący efekt.

Codzienne napisanie tysiąca słów gwarantuje, że po jakimś czasie napiszesz ebooka. Codzienny dochód pasywny w wysokości 3 zł, daje po roku przeszło 1000 zł. Proste.

Jeżeli pilnie studiujesz tego bloga i wykonujesz wszystkie Ćwiczenia Praktyczne, to pewnie zapoznałeś się już z rewelacyjnym narzędziem, którym bez wątpienia jest tabela jakości.

Jest to jedno z najprostszych a zarazem najdoskonalszych narzędzi, które motywuje naszą psychikę do regularnych postępów. Myślę, że to proste i zrozumiałe. 

Tyle tytułem wstępu.

Wstępu?

Tak. Wstępu. Ta notka jest wyjątkowa. Rozpoczyna ona coś w rodzaju nowej ery tego bloga. Do tej pory każda notka wyglądała tak:

1)Kilkaset słów teorii
2)Ćwiczenie Praktyczne, którego (nie oszukujmy się) i tak prawie połowa czytelników nie wykonuje :-)

Teraz dodam jeszcze trzeci element: opiszę w jaki sposób osobiście wykorzystuję te metody, by przedstawić jasne dowody na ich skuteczność. Zacznę od dziś:



Wykres ten przedstawia oglądalność mojego bloga od chwili jego założenia. Od samego początku jego istnienia, poświęcam mu nie więcej niż 3 godziny tygodniowo. Skumulowało się kilkadziesiąt godzin pracy, które dość ładnie zaprocentowało.

Mam zamiar ponownie użyć CDSI przy nowym, dość ambitnym zadaniu. Wstępnie powiem, że sprawa dotyczy pewnego programu partnerskiego, który chcę rozwinąć. Będę korzystał z tabeli jakości i CDSI. Możecie monitorować moje postępy w progressbarze, który znajdziesz w podstronie Cele Frocha.


Ćwiczenie Praktyczne: Patrz, podziwiaj i naśladuj :-)


czwartek, 14 października 2010

5 Dróg Oszczędzania Czasu


źródło obrazka: manageria.gazeta.pl


Lakkoniczmym wstępem, chciałbym przekonać wam kilka stosowanych przeze mnie metod oszczędzania czasu. Dlaczego? Bo przeważająca część społeczeństwa jest tak zapracowana, że nie ma czasu iść do WC. Tymczasem prawda jest inna: każdy ma tyle samo czasu- dwadzieścia cztery godziny na dobę. Papież pracuje około czternastu godzin na dobę, a mimo to ma czas dla wiernych oraz odrobinę czasu na wypoczynek i sen. Jak to robi? Pewnie stosuje którąś z poniższych metod oszczędzania czasu :-)

1) "Rzucenie" seriali - Wszyscy wiemy, że seriale, choc pewnie ciekawe, to pożeracze czasu. Jeden tzw. sezon ma ok 20-30 odcinków, z czego każdy odcinek trwaa około 40 minut. Rezygnacja z jednego tasiemca daje nam oszczędność rzędu 6,6h do 13,33 h za każdy sezon, których jest zwykle około 5. Daje to oszczędność około 66 zaoszczędzonych godzin. W tym czasie można otworzyć sklep internetowy, stworzyć dochodowe www, napisać e-booka, ukończyć kurs lub wzbogacić swą wiedzę fachową o jedną lub dwie książki.

Pomyślcie ile czasu zwraca rezygnacja z "Mody na Sukces" :-)

Szacowana oszczędność czasu w ciągu dnia: ok 40 min na każdy, mówiąć kolokwialnie, olany serial.

2) Nieciekawe strony internetowe - przeciętny człowiek spędza minimum godzinę dziennie na serfowaniu po internecie - i często robi to w pracy dla przysłowiowego zabicia czasu. Nie będe wymieniał konkretnych adresów - nie chce by mnie potem po sądach wlekli. Nie jestem pustelnikiem, który nie używa www i nie ogląda w ogóle TV - mówię tylko, że nie jest to mój cel życiowy, na który poświęcam więcej niż kwadrans dziennie. 

Szacowana oszczędność czasu w ciągu dnia: 60 min.

3) Wczesne wstawanie - Wstawaj kwadrans wcześniej. Jeżeli każdy dzień Twojego życia wydłuży się o 15 min, to daje aż 91,25 h rocznie. Prosta matematyka. Bez Komentarza.

Szacowana oszczędność czasu w ciągu dnia: 15 min.

4) Znasz to uczucie z serii "ech, muszę napisać ten duży raport ale nie chce mi się. Zajmę się czymś mniejszym"? 

Jeszcze kilka miesięcy temu też cierpiałem na takie myślenie. Najgorszą robotę zawsze zostawałem na koniec, by przez cały czas wynajdywać i wykonywać mniej bolesne zadania. Jakiś czas temu zmieniłem strategię: Od razu biorę się za najmniej pasjonująca robotę. Gdy mam ją już za sobą, to legion prostszych zadań jest pestką na szczycie tortu - czy jakoś tak.

5) Pamiętacie Patryka Pietrka z serialu "Ranczo"? A pamiętacie co mówił o organizacji pracy? Ja, człowiek co nie ogląda seriali, przypomnę wam co mówił :-)

Do pracy należy się przygotować. W zakres prac przygotowawczych wchodzi:

a) Przygotowanie jedzenia, napojów i narzędzi pracy

b) Sprzątanie chlewa  - biurko powinno być czyste i wysprzątane. 

Pamiętaj: jeżeli rozpraszasz się bieganiem po kanapki lub szukaniem narzędzi, Twoja skuteczność spada gdyż wyrywasz się z stanu skupienia na danym zajęciu. Taki sam efekt przynosi nieporządek, zwany potocznie jako bur...bałagan znaczy się. 

Stosując się do moich rad, możesz zaoszczędzić nawet dwie godziny dziennie. Co zrobisz z tym czasem, to już Twoja sprawa. Możesz go poświęcić na dodatkowe zajęcia lub odpocząć. Decyzja należy do Ciebie.

Jest to oczywiście zbiór metod, które wybrałem z worka innych pomysłów. Dlatego też, jeżeli znasz inne/lepsze metody - to pochwal się nimi w komentarzach i podziel się wiedzą z innymi :-)

Ćwiczenie Praktyczne: W ciągu najbliższych dni zastosuj każdą z przedstawionych metod. Jeżeli jakaś Ci wyjątkowo nie pasuje, zastąp ją inną. Przemyśl jak mógłbyś rozwinąć te metody i opracuj własne. Pochwal się efektami w komentarzach :-)



Notkę tę możesz przeczytać również w serwisie Zaradni.pl

czwartek, 7 października 2010

O tym jak Polacy utracili Madagaskar



źródło obrazka: demotywatory.pl

Podobno pod koniec lat trzydziestych zeszłego stulecia, Polska miała szansę wejść w posiadanie wyspy Madagaskar. Te imperialistyczne (a co!) plany pokrzyżowała rzekoma opieszałość urzędników i wybuch II Wojny Światowej. Nie jestem w stanie stwierdzić, czy teza, którą przedstawia "demot" jest prawdziwa. Z nauk historycznych jestem raczej kiepski. Moje maturalne przygotowania do egzaminu z historii i tak skończyły się na obejrzeniu "Gladiatora" . Mimo małego zaplecza teoretycznego, śmiem wątpić w tę tezę. Nawet jeżeli w historii z Madagaskarem nie ma nawet odrobiny prawdy, to jest w niej funt morału. Morał ten brzmi:

Najlepszy moment do działania jest TERAZ.

TERAZ, jest zawsze najlepszą chwilą, by zdobyć nowego klienta, osiągnąć kolejny cel, odwalić kolejną normę, znaleźć dodatkowe źródło dochodu pasywnego, osiągnąć kolejny sukces - cokolwiek dla Ciebie to słowo oznacza.

Kto wie, gdyby osoby odpowiedzialne za utratę szans na Madagaskar - o ile ta sytuacja miała miejsce - wzięły sobie to do serca, to może Polska miałaby dziś swoją kolonię?

Zwlekanie z wykonywaniem zadań, jest jedną z najbardziej demotywujących rzeczy, jaka może nas spotkać. Bez bicia przyznam się, że właśnie znajduję się w sytuacji, w której mam kilka zaległych zadań. I co? I wkurza mnie to, że w rogu mojej tablicy motywacyjnej wisi kilka kartek, które godzą we mnie złośliwymi napisami "zrób to". Nie powinno ich tam być, są to sprawy, które powinny być dawno załatwione. A jednak nie zająłem się nimi wcześniej i teraz muszę patrzeć na te kartki - do chwili aż się nimi nie zajmę - czyli Teraz, tylko skończę pisać tę notkę :-)

Odkładanie rzeczy na później powoduje, że tracisz motywację w obliczu lawiny zajęć. Nie wolno doprowadzić do takiego stanu. Regularne działanie TERAZ sprawia, że wszystkie sprawy są załatwiane na bieżąco - co jest czynnikiem motywującym.

Inna sprawa: lepiej jest TERAZ osiągnąć sukces niż potem, to jest chyba logiczne, prawda? Moim głównym celem, jest osiągnięcie rentierstwa. Jeżeli osiągnę ten cel w wieku dwudziestu pięciu lat, to przez resztę życia mogę balować. Jeżeli osiągnę ten cel przed pięćdziesiątym rokiem życia, też będę mógł balować przez resztę życia - tylko wtedy tych lat może już być nieco mniej.

Reasumując: być może lepiej jest zrobić coś później niż wcale, ale jeszcze lepiej zrobić coś wcześniej, niż później...