niedziela, 4 lipca 2010

Jak wypracować postawę?


źródło obrazka: inspirander.pl



Zgodnie z piątkową deklaracją zamieszczam kilka metod automotywacji, które pomagają uzyskać odpowiednią postawę.

Dosyć mocnym czynnikiem motywującym jest kryzys. Jest to stan, którego celowo nikt nie wywołuje. Mimo to przyznacie, że jest on dosyć motywujący. Przynajmniej powinien być - ciężkie chwile potrafią obezwładniać ale nie powinniśmy temu uczuciu ulegać. Kryzys pozwala nam wyjść na plus - o ile jesteśmy proaktywni.

Fundamentem osiągania odpowiedniej postawy jest proaktywność, czyli postawa "cokolwiek się nie stanie, ja będę górą". Jak ją w sobie wyrobić? Po prostu działać. Działając nie mamy czasu na emocjonalne bablanie.

Tak naprawdę kryzys wcale nie jest zły - jest on pretekstem do reorganizacji i zmian, które często są pozytywne. Brzmi szaleńczo? Zapewne. Ale tak właśnie jest: wiele dzisiejszych fortun powstało na gruzach ustrojów politycznych lub pękniętych rynkach kapitałowych.

Znam faceta, któremu nie wiodło się najlepiej: wpadł w długi i ledwo opłacał czynsz. Nie mógł znaleźć pracy. Za ostatnie trzy stówy, które zostały mu w garści, otworzył interes w branży ubezpieczeniowej. Cztery miesiące później był znanym i szanowanym pośrednikiem. Czy znalazłby w sobie tyle motywacji, gdyby nie miał noża na finansowym gardle?

Ok, wiem, kryzys jest rzeczą, której lepiej nie wywoływać. W takim razie gdzie szukać motywacji (źródła odpowiedniej Postawy z ostatniej notki) w spokojniejszych czasach?

Jest wiele źródeł. Osobiście stosuję wizualizację. Na czym polega wizualizacja? Jednym słowem: pomyśl o jakimś celu, zamknij oczy, wyobraź sobie jego osiągnięcie. "Poczuj" emocje związane ze swoim osiągnięciem.

Jaki jest cel wizualizacji? Jak to działa?

Nasz umysł nie rozróżnia tego, co faktycznie widzimy od tego co sobie wyobrażamy. Jeżeli wyobrażę sobie portfel pełen pieniędzy, mój umysł jest przekonany, że faktycznie go posiadam. Jaki jest efekt? Przypływ motywacji. Innym efektem ubocznym jest łatwość przełamywania stref komfortu.

Jeżeli pracujemy nad większym przedsięwzięciem, musimy godzić się z tym, że efekty przyjdą z czasem. Wizualizując sobie efekt, podczas trwania procesu twórczego (jak ja lubię tę nazwę!) motywujemy swój umysł do dalszej pracy. W końcu jeżeli pracując czujemy, że właśnie zbieramy plony, to chyba super uczucie, prawda?


Ale zaraz, czy to nie eskapizm? Nie, to nie eskapizm. Eskapizm to wyobrażanie sobie, że "jest super" by uciec od prawdy. Wizualizacja to wyobrażenie sobie efektu dla zwiększenia swoich "obrotów".

Ludzie, a czy to nie jest idiotyczne? Cóż, dla kogoś może to być idiotyczne. Kiedyś sam się nabijałem z ludzi, którzy wizualizują. Uważałem, że są dziwni. Potem zauważyłem, że lepiej być skutecznym dziwakiem, niż "cieszyć" się brakiem skuteczności. Tak swoją drogą: wiecie o tym, że każdy sportowiec praktykuje wizualizację? Jest to podstawowy element treningu.

Kolejnym narzędziem, które pomaga nam wypracować odpowiednią postawę jest tablica motywacyjna. Ponieważ nie chcę dublować treści swojego starego bloga, pozwolę sobie zamieścić linka do artykułu mojego autorstwa:
O Tablicy Motywacyjnej.

Pod tym linkiem z kolei, znajdziesz poradę dot. Tablicy Motywacyjnej, którą umieściłem w portalu Zaradni.pl

Innym pochodnym narzędziem jest Tablica Celów

Wielu ludzi zachęca do pisania tzw. dzienników sukcesów. Jak wygląda taki dziennik? Dosyć dowolnie: może to być zeszyt lub arkusz excela. Zalecane jest zapisywać wszystkie swoje osiągnięcia (te małe również). Logiczne jest, że z czasem dziennik pęcznieje i przybiera na objętości. Studiowanie takiego dziennika zmusza nas do utrzymywania stałego poziomu efektywności (w końcu nikt nie lubi się cofać) oraz uświadamia nam, że potrafimy osiągać szczyty. Prowadzenie dziennika sukcesów kierunkuje nasze myślenie na sukcesy i efekty - oddala nas od rozczulania się i innych herezji.

Swoje osobiste źródło motywacji i inspiracji znajduję w muzyce. Warto znaleźć taki swój soundtrack, który działa na nas jak mocna kawa. Jest to oczywiście kwestia gustu i każdemu podoba się co innego. Nie należy mylić muzyki, którą lubimy z muzyką, która nas motywuje - te pojęcia nie zawsze się pokrywają. Ja np. lubię Green Day lub Linkin Park, ale niestety nie znajduję w tej muzyce motywacji. Do pracy inspiruje mnie np. soundtrack z "Rocky'ego", niektóre kawałki lat dziewięćdziesiątych lub muzyka Krzesimira Dębskiego.


Ćwiczenie Praktyczne: wybierz, którąś z powyższych metod. Na początek wystarczy jedna. Opanuj ją do perfekcji. Jeżeli nie odczuwasz efektów, zmień ją na inną. Znajdź swoje źródło inspiracji: jest to ważne tak samo jak zmienna P, którą znasz z poprzedniej notki. Przedstawione przykłady to oczywiście wierzchołek góry lodowej - postaraj się odnaleźć inne lub zaprojektować własne metody motywacji.

2 komentarze:

  1. No, ciekawe z tą wizualizacją. Właśnie myślałam, że istnieje wówczas spore ryzyko zdemotywowania się, zastąpienia działania tylko wyobrażaniem sobie ;). Ale z drugiej strony masz rację, że im bardziej stawiamy przed sobą kuszący cel, tym większą ochotę mamy go osiągnąć :).
    A co do poczucia kryzysu, to istotnie, nic tak nie motywuje i człowiek cudów potrafi z jego pomocą dokonywać :) (vide sesja). Ale jak je wywołać sztucznie? Trudna sprawa chyba. Mój szef radzi sobie z tym w ten sposób, że po prostu wszystko odkłada na absolutnie ostatnią chwilę (albo i na później ;) ) i wtedy (ponoć) najlepiej mu idzie praca. Inna sprawa, że później wydzwania do pracowników o 9ej wieczór w czasie chorobowego, że muszą mu coś zrobić na następny dzień rano :/ ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż, wywoływanie kryzysu może się zakończyć wywołaniem wilka z lasu :-) W całej zabawie chodzi o to, żeby umieć obudzić w sobie motywację do działania, która utrzymuje się na podobnym poziomie jak podczas trwania owego kryzysu, np. wspomnianej sesji ;-)

    Pozdrawiam,
    Froch

    OdpowiedzUsuń

Witam.

Zachęcam wszystkich do komentowania. Krytyka jest wyjątkowo mile widziana. Zastrzegam sobie prawo do moderacji komentarzy, które łamią zasady dobrego wychowania.