Ostatnio nie mam weny do pisania. Może dlatego, że gdybym dostał weny, musiałbym zająć się pisaniem pracy magisterskiej a tego przecież sobie nie życzę.
A tu bach – jak mawiała moja matka gdy jako dziecko spadałem z balkonu – pojawił się termin napisania kolejnej notki. Można powiedzieć, że zima zaskoczyła Blogerów niczym algorytm „Panda” autorstwa gugli.
Trzeba pisać.
W związku z powyższym zdradzę wam największy sekret, który można wyczytać w jakiejkolwiek książce i nie mam bynajmniej na myśli sposobu na klątwę faraona, którą potocznie zwano sraczką okopową. Mam namyśli słowa, które w przeszłości powiedział mi pewien przyjaciel, a które ów przyjaciel wysłuchał w uczonych wersach pieśni ludowych autorstwa zespołu „Trzyha”.
Uczona sentencja twierdziła:
Sentencyja ta jest do tego stopnia uczona, żem ją nawet na pulpita swego komputera ustawił.
Niech mnie nikt nie pisze, że jestem oblech bo Mickiewicz, Słowacki i Lenin gorsze rzeczy ode mnie pisywali (tak, tak, tyle że w szkołach się o tym nie mówi bo nie wypada napisać, że Mickiewicz opisał taką scenę, w której Tadeusz zabawiał Telimenę).
Podmiot liryczny sentencyi o ruchach i kolorowych dniach miał na myśli, że w życiu trzeba zapierniczać jak się patrzy a nie mielić ozorem na blogach, to się w życiu robi kolorowo jak na dworcu w Katowicach. I taka jest prawda. Nikt kolumny aktywów nie zbudował na rozmyślaniu i czytaniu o sukcesie. Znam natomiast takich, którzy porządną kolumnę aktywów zbudowali na ciężkiej harówie od świtu do świtu.
Podmiot liryczny miał rację. W 2007 roku spotkałem pewnego biznesmana (naprawdę gruba ryba, nie mam zielonego pojęcia dlaczego chciał się ze mną kumplować), który powiedział mi niezwykle starannie ułożone słowa słowa:
To nie jest żadna prowokacja. Takie pechowe cytaty mi dziś siadają.
Spójrzmy na przykład na grupę trzymającą się za władzę i kadrę kierującą tym krajem wiecznie wesołych wąsali, co przez świat biegają w sandałach i białych skarpetach.
Gdyby grupa trzymająca się za władzę zamiast publicznie mieszać beton i rozdawać ulotki, wzięła się do roboty, nie musiałbym codziennie o piątej rano jeździć drogą pełną kraterów.
Tak przy okazji: wiecie, czym się różnił Froch dorabiając na ulotkach w 2007 od Napieralskiego co rozdawał ostatnio ulotki pod fabryką fiatów w Tychach?
Bo Froch na ulotkach zarobił 6zł netto za godzinę ;-)
P.S – wybaczcie brak literek „ą” i „ę” w sentencyiach ale musiałbym zmienić czcionkę na mniej czilałtową.
P.P.S - Przysięgam – następna notka będzie praktyczna i wszystko będzie po staremu.
Podoba mi sie tu.
OdpowiedzUsuń