piątek, 17 czerwca 2011

II Kwartał 2011r. - Podsumowanie

Źródło obrazka: flickr.com

Od czasu ostatniego podsumowania kwartalnego, wiele się zdarzyło.


Twoje serce zabiło około 10.000.000 razy.

Populacja dzikich królików, w sensie zająców, wzrosła o około 20%

Przetrawiłeś około 140 kg jedzenia.

Politycy okłamali nas średnio 2500 razy (Przeciętny polityk kłamie tylko 2 razy na kwartał ale któryś z nich zawyża średnią).

Dokonałem reform swoich finansów osobistych.

Znalazłem porządnego księgowego.

Oraz opublikowałem następujące wpisy:

Co ma Capitalism 2 i Guild do Inteligencji Finansowej?,
Spece i artyści od reklamy w akcji!,
Koty, psy, kunie i inna gadzina,
Semi Retirement - O tym jak Froch został pół-rentierem,



Zakładka "Cele Frocha"

Cele Frocha stały się już integralną częścią serwisu. O ile sam dział ma się dobrze, to cele nieco cierpią na chroniczne zaniedbanie.

Od początku roku, wiele się zmieniło w moim życiu. Z jednej strony troszkę się przebiegunowałem (tj. zwolniłem tempo) więc prawdopodobnie - chociaż kto to wie - nie wyrobię rocznej normy.

Być może w tym roku nie obejrzę charakterystycznej cyfry 100%.

Źródło obrazka: przeróbka z internetu, zdjęcie z licencją do modyfikacji


Nawet, jeżeli końcowy efekt będzie stanowił tylko 70-80% efektu planowanego i tak nie będę pokrzywdzony. W końcu celując w słońce, po drodze trafiamy na księżyc.

Inne Przedsięwzięcia Frocha


Powstała nowa strona internetowa o enigmatycznym tytule Nie Wal Konia. Celem strony jest szeroko rozumiane niesienie pomocy zwierzętom. Stronka pomogła (zaznaczam, że nie zrobiłem tego sam)  uratować już kilka koników od rzeźni, stąd nazwa witryny.




Strona okazała się...wielkim sukcesem. Pod pewnymi słowami kluczowymi po prostu dominuje. Muszę sobie przyznać, że odwaliłem kawał dobrej roboty. Nie zmienia to jednak faktu, że na stronie znajduje się kilka niedociągnięć, którymi trzeba się zająć.

Przygotowuje się też do kilku dodatkowych przedsięwzięć, ale póki co są w fazie embrionalnej, nie wiadomo czy wypalą, więc nie widzę sensu o nich - póki co - rozprawiać.

piątek, 3 czerwca 2011

Semi Retirement - o tym, jak Froch został pół-rentierem.


Źródło obrazka: flickr.com

Początek mojej osobistej drogi do rentierstwa, datuję na osiemnasty dzień grudnia w roku 2006. To właśnie wtedy po raz pierwszy spotkałem się z piękną perspektywą życia z odsetek. Warto jednak wspomnieć, że były to dla mnie czasy dosyć szczególne.

Właśnie wtedy rozpoczynały się dwa bardzo ważne wątki w moim życiu.

a) zawarłem znajomość z moją żoną
b) rozpocząłem prace zawodową

Jako młodzieniec-entuzjasta męczyłem się tylko i wyłącznie z jednym problemem. Nie potrafiłem znaleźć dobrej pracy.

Były to czasy kiedy moje życie oscylowało wokół jednego schematu:


Wszystko byłoby do zniesienia, gdyby nie fakt, że zajęcia, którymi się parałem były - mówiąc kolokwialnie - o kant tyłka potłuc.

Mieszkałem wtedy w Krakowie a Kraków ma to do siebie, że pracy jest od cholery - niestety 99% wolnych stołków to gastronomia (gdzie można się wsławić jako kelner lub specjalista do mycia naczyń) ew. turystyka (gdzie to można roznosić ulotki).

Oczywiście są zdolne jednostki, które sobie radzą i znajdują dobrze płatne posady - osobiście znam takich - choć znajdują się oni w zdecydowanej mniejszości. Około 10% znanych mi studentów dzierżyło fajne stołki, około 40% pracowało fizycznie a reszta to byli bezrobotni artyści.

Ja należałem do owych 40% ale byłem procentem z ambicjami typu "Pan Wielki Potencjał".

W związku z powyższym pracowałem na wszystkich możliwych stanowiskach od kelnera po ulotkarza włącznie.

Sytuacja ta mnie wnerwiała na potęgę. Nie dlatego, że mam coś do ulotkarzy lub kelnerów. Są to bardzo szlachetne zawody, które wymagają - wbrew obiegowym opiniom - pewnych kwalifikacji. Ich (stanowisk) główną, moim zdaniem, wadą są kiepskie zarobki. Ulotkarz zarabia od 5zł netto do 10 zł netto za każdą przepracowaną godzinę. Kelner może zarobić nieco więcej ale jego praca jest dużo bardziej odpowiedzialna i cięższa gdyż przeciętny kelner pracuje około 10 godzin na dobę.

Wyżej wymienione zawody wywarły na mnie pewne piętno.

Po pracy w restauracji przez miesiąc rzucałem palenie. Od biegania z ulotkami na mrozie, mam ograniczone czucie w prawej dłoni i prawej nodze, na którą kuleję każdej zimy.

Na mroźnych szychtach rozgrzewała mnie jedna myśl, jedno wyobrażenie: że kiedyś będę rentierem a wtedy będę się wylegiwał i miał wszystko tam, gdzie słonko nie dociera.

Rentierstwo miało być ratunkiem od użerania się z kretynami, marznięcia na mrozie i exodusem od klientów, którym trzeba było tłumaczyć, że to mięso to prawdziwy kurczak a nie wołowina.

Z czasem jednak, życie się zmieniło.

Mam to szczęście, że z biegiem czasu znalazłem naprawdę dobrą pracę na przyzwoitych warunkach. Dodatkowo jestem współwłaścicielem kwiaciarni (taki renesansowy Wicehrabia De Kwiaciarnia) a hobbystycznie prowadzę smolbiznes w internecie. Żyć nie umierać.

No i na obiad nie jest ryż marki "Z mikrofali" ani makaron marki "Makaron".

Czy zmieniło się moje podejście do rentierstwa?

Zapewne.

Ostatnio wyliczyłem, że będę mógł przejść na emeryturę w wieku 30 lat (!) i żyć na przyzwoitym poziomie. Zadałem sobie pytanie co będę robił po przejściu w stan rentierstwa.

Pierwszą rzeczą, jaka przyszła mi na myśl to spełnienie marzenia z czasów szkolnych - dołączenie do bractwa rycerskiego. Wiecie, mówię o tych łobuzach co robią inscenizacje średniowiecznych bitew ;-) Szybko jednak zauważyłem, że marzenie z czasów szkolnych zostało gdzieś po drodze zgubione.

Fajna perspektywa. Tyrać jak porąbany do trzydziestki by do końca życia nic nie robić tylko się nudzić.

Słowa bynajmniej nieoczekiwane.

Nie wyobrażam sobie, żebym miał rzucić pracę etatową, którą lubię, tylko dlatego, że około trzydziestki zostanę rentierem.

Nie wyobrażam sobie, żebym miał zamknąć kwiaciarnię tylko dlatego, że kiedyś stuknie mi trzydziestka.

Biznes w internecie - jak wyżej.

I tak oto, doznałem szoku.

Życie bez zajęcia jest nudne jak jasna cholera. Człowiek - tak przynajmniej sądzę - odczuwa psychiczny przymus by czasem popracować. Osobiście skręca mnie, gdy z jakiejś przyczyny muszę być bezczynny.

W związku z tym już dziś mogę powiedzieć, że chwila osiągnięcia przeze mnie statusu rentiera, nie spowoduje przerwania pracy etatowej ani nie będzie chwilą zakończenia szeroko pojętego życia zawodowego.


FROCH PRZECHODZI NA SEMIRETIREMENT

Dobrym kompromisem w mojej sytuacji wydaje się być tak zwany semiretirement. Semiretirement jest czymś w rodzaju pół-rentierstwa. Semiretirementer to osoba, która pracuje mniej niż dotychczas, gdyż (1) chce posmakować nieco rentierstwa ale nie może sobie na to pozwolić ze względu na zbyt mały dochód pasywny lub (2) osiągnęła status rentiera (lub osiągnie go wkrótce) ale nie chce dezaktywować się zawodowo.

W związku z tym, że nie muszę marznąć z ulotkami, biegać z tacą ani myć garów po knajpach, gdyż zamiast tego mam całkiem przyjemny i zajmujący żywot; osiągnięcie rentierstwa (chociaż jest dla mnie bardzo ważne) nie jest już kwestią życia lub śmierci.


W związku z powyższym ...przyśpieszam tempo równocześnie je zwalniając. Co przez to rozumiem?

Po pierwsze primo, będę prawować KRÓCEJ. Do tej pory pracowałem 80h/mc w związku z pracą etatową + około 120 h/mc w związku z własnymi interesami. 


Od tej pory ograniczam się do 80h etatu oraz 80h prowadzenia biznesu. Mówiąc inaczej: będę poświęcał na pracę dokładnie tyle samo czasu co przeciętny etatowiec.


Po drugie primo, będę pracował BARDZIEJ EFEKTYWNIE. W związku z skróceniem "biznesowego" czasu pracy do 80h miesięcznie, będę bardziej zmotywowany by dawać z siebie 200%. Skupię się na najważniejszych zadaniach i wprowadzę (a w zasadzie: wprowadziłem) nowe metody zarządzania czasem.

Co z rentierstwem? Oczywiście, jest to droga, z której nie mam zamiaru schodzić! Po prostu kiedy już je osiągnę...będę zarabiał jeszcze więcej. Tymczasem jestem szczęśliwy pracując. Rentierstwo będzie dla mnie gwarancją, że gdyby cokolwiek się stało - nigdy nie będę bankrutem.

Jasna cholera, nigdy nie sądziłem, że kiedyś to powiem a o napisaniu tego na blogu, którego czytają setki osób już nie wspominam!