czwartek, 3 lutego 2011

This is Sparta, Matka Szkoła i Łajdak Życie - kilka słów o humanistach i sukcesie



źródło obrazka: elfwood.com



Achtung! Wszystkich purystów językowych, którzy planują mnie zlinczować informuję, że słowo "polski" jest przymiotnikiem - dlatego jest napisane z małej litery. Dziękuję.

W dniu dzisiejszym chciałbym podzielić się z wami swoimi refleksjami i doświadczeniem dotyczącym tak zwanych nauk humanistycznych w szkołach.

Bardzo miło wspominam znajomych z liceum. Niestety nieco mniejszą sympatią darzę program nauczania, który w danym LO przerabiałem. 90 % przerobionego w LO materiału było po prostu niepraktyczne. Gdyby odrzucić niepotrzebne bablanie, LO trwało by ROK. Pomyślcie jakby ten kraj był piękny, gdyby ludzie zaczęli chodzić do pracy od 16-17 roku życia...ale pomarzyć mi zawsze wolno.

Tak swoją drogą, ja naprawdę żałuję, że nie poszedłem do pracy gdy miałem 16 lat. Gdybym mógł cofnąć czas, poszedłbym do pracy w wieku lat 16 a Liceum skończyłbym zaocznie lub wieczorowo - o ile mi wiadomo, istnieje taka możliwość.

Polskie szkoły przygotowują ludzi do życia w świecie, który nie istnieje. Na uczelniach wyższych, sytuacja jest niewiele lepsza. Jutro mam np. egzamin z modeli rynku, które po prostu nie istnieją. Nie ma na tym świecie systemu wolnorynkowego, który cieszy się zerowym bezrobociem. Takie coś nie istniało, nie istnieje i istnieć nie prawdopodobnie nie będzie. Jakiś kozak z XVIII w. wypił jedną flaszkę za dużo i zaczął główkować, wymyślił coś głupiego i uciekł - a ja teraz mam z tego egzamin. Przerywam temat bo jeszcze się okaże, że mój Dziekanat czyta tego bloga i mnie wyleją za naruszanie honoru studenta czy coś takiego. Koniec, kropka.

Chciałbym poruszyć kwestię tak zwanych nauk humanistycznych, które moim zdaniem są w większości przypadków nieprzydatne. Jestem jeszcze w stanie zrozumieć nauczanie języka polskiego - to akurat jest ważne - ale po co dzieciakom w szkołach cztery historie tygodniowo?

Całą sytuację fajnie podkreśla to krótkie i groteskowe opowiadanie, które - jak wnioskuję z otrzymanej od was korespondencji - bardzo wam się podobało.

W społecznej mentalności pokutuje wiele pokręconych mitów. Jeden z nich szczególnie mnie rozbraja. Mit, w który sam wierzyłem obrywając pały z matmy. Mit, który brzmi:

"Mam złe oceny z przedmiotów ścisłych, więc jestem humanistą"

Ustalmy kilka faktów.
Szokujący fakt nr 1: To, że nie rozumiesz matmy nie znaczy, że jesteś humanistą! Fakt, że nie rozumiesz matmy robi z Ciebie człowieka, który nie rozumie matmy. Tylko tyle. Różnica jest dyskretna - ale brzemienna w skutki jak pływanie w spirytusie.

Szokujący fakt nr 2: W życiu codziennym przedmioty humanistyczne praktycznie nie mają zastosowania.

Szokujący fakt nr 3: logiczne myślenie i arytmetyka przydają się prawie na każdym kroku.

Język polski jest ważny aby umieć poprawnie się wyrazić i wysłowić ale po co komu znajomość filozofii lub ideologii starożytnej Grecji? Po co mi wiedzieć, że "This is Sparta" itd?



źródło obrazka: wikimedia.org


Jak będzie mnie hobbystycznie interesować What Sparta Is to sam się zapoznam z tajnikami starożytnych kultur. Dlaczego osoby odpowiedzialne za układanie programu nauczania nie widzą tego, że MARNUJĄ PIENIĄDZE PODATNIKÓW I POWIĘKSZAJĄ DZIURĘ BUDŻETOWĄ?


Osobiście np. lubię czytać dzieła Sienkiewicza. Do dziś pamiętam jak w zeszłej dekadzie pracowałem na zmywaku a w kieszeni fartucha miałem schowanego "Pana Wołodyjowskiego". Nota bene stare dobre czasy. Ale czytałem - co ważne - hobbystycznie. Nie robiłem z tego recepty na życie. Garów po knajpach co prawda nie szorowałem hobbystycznie ale też nie robiłem z tego sposobu na życie. Tymczasem podmioty odpowiedzialne za edukację, wmawiają nam, że otrzymywanie "piątek" z przedmiotów humanistycznych coś nam da...

Mała uwaga na koniec: nie mam nic do nauczycieli! Zawsze miałem bardzo dobrych nauczycieli Polskiego i Historii, który potrafili zainteresować omawianym tematem. Potrafili mówić interesującym językiem o rzeczach, które prawdopodobnie ich nie interesowały. Naprawdę nic do nich nie mam! Mam za to dużo do nieudolnie zaplanowanego, moim zdaniem, programu nauczania; którego ofiarą padamy wszyscy: uczniowie, nauczyciele i cała Polska, której rynek pracy jest po prostu, uwaga zbliża się brzydkie słowo, upi**ny niczym ten stół z pewnego serwisu informacyjnego!


Przepraszam was, ale muszę przestać pisać. Wzywają mnie systemy wolnorynkowe, na których nie ma bezrobocia. This is SESJA!.

Wiem, że ta notka nie jest specjalnie praktyczna. Froch znowu musiał się wygadać i wymarudzić. Ponieważ chcę, żeby czytelnik miał coś więcej niż powód do przemyśleń, zamieszczam kilka interesujących linków, które pomogą np.
Szybko opanować materiał z podręcznika.
Efektywnie się uczyć.
oraz przeżyć w gąszczach akademika ;-).


7 komentarzy:

  1. "Jutro mam np. egzamin z modeli rynku, które po prostu nie istnieją. Nie ma na tym świecie systemu wolnorynkowego, który cieszy się zerowym bezrobociem."

    Zastanawia mnie jak wyglądałby Twój wpis, gdyby wykładowca przyszedł i wyłożył Ci model złożony z dwudziestu zmiennych :) Model ten byłby bliższy rzeczywistości, ale 99% studentów zastanawiałaby się: co to k... jest?! :))

    Modele się upraszcza po to, by student na każdym poziomie załapał jakie działanie ma pojedynczy czynnik na ostateczną wartość. Większość ludzi nauczy się tego i zapomni (w przyszłości będą w większości tzw. "assets" w firmach, ślęcząc przed excelami;). Garstka będzie tym zafascynowana i zacznie tworzyć coraz bardziej skomplikowane modele (robiąc doktoraty itp), a garstka połączy to wszystko w całość i zastosuje w praktyce najzwyczajniej w świecie myśląc. Po paru latach to ta ostatnia garstka utworzy kadrę zarządzającą. To tak na podstawie obserwacji kolegów ze studiów i ich podejścia do tego typu modeli :)

    OdpowiedzUsuń
  2. btw. powodzenia na egzaminie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. @Melonmaker:
    Dziękuję za życzenia ;-)

    Gdyby wykładowca podszedł od mnie z 20 zmiennymi, oceniłbym ich przydatność w tzw. realnej rzeczywistości. Potem prawdopodobnie bym powiedział "ojej, zaiste czas zainteresować się terminami w sesji poprawkoej ;-)".

    Jest dla mnie logiczne, że modele się upraszcza (a chętni i tak się w zagłębią bardziej w stosowną tematykę) ale powinno się upraszczać modele ISTNIEJĄCE a nie FIKCYJNE i naukowo niepewne- chyba, że się mylę to proszę mnie poprawić ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Tak swoją drogą, ja naprawdę żałuję, że nie poszedłem do pracy gdy miałem 16 lat. Gdybym mógł cofnąć czas, poszedłbym do pracy w wieku lat 16 a Liceum skończyłbym zaocznie lub wieczorowo - o ile mi wiadomo, istnieje taka możliwość."

    a czemu po prostu tego nie zrobiłeś już wtedy?
    rozumiem ze ten kulawy system edukacji nie podpowiedział Ci tego - nie zrobił tego za Ciebie - nie wygonił do pracy, a wtedy mógłbyś od młodych lat pracować(pracować nad sukcesem - temat blogu) płacić składki i nie obciążać budżet tylko do niego dokładać (ale jakimś cudem ten system po zakończonych studiach daje nam 8 lat stażu pracy, i tak wiem pracować od 16 roku życia można ale od niedawna i są jakieś tam ograniczenia)

    Ale czy ten system edukacji nie pozwalał Ci na olanie tych 90% bzdur - i może nie miał byś paska na świadectwie, ale chodząc na zajęcia - albo na 50-iles procent z nich jakąś 3 czy 2 by sie znalazla i zdawał byś z klasy do klasy ?

    System jest taki jak ludzie biorący w nim udział - niezdecydowany, ale dający pewną wolność, podstawy teoretyczne i pozwala rozwijać to co nas interesuje. Te 3-4 lata w życiu bądź co bądź młodego człowieka mają duży wpływ na jego dorosłe życie. Jeżeli ktoś myśli że to jest bardzo dobry okres aby zacząć pracować powiedzmy 40 godzin w tygodniu z 3 tygodniami urlopu w roku przez najbliższe 10 lat, a nie spokojnie robić to co się chce, mając w roku jakieś 2-3 miesiące wolnego...

    A wtórując za Melonmakerem - kanonów trzeba się nauczyć żeby je łamać ;) - czego i Tobie i sobie życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj, wiedziałem, że za to zdanie ktoś mnie zlinczuje ;-) Zdaje sobie sprawę, że jest to radykalny i trudny do zaakceptowania pogląd, ale takie jest moje zdanie do którego mam tak zwane święte prawo. W końcu takie jest błogosławieństwo demokracji: mam prawo mówić co mi się podoba a każdy inny ma prawo mieć to tam gdzie słońce nie dociera.

    Odpowiadając na zadane pytania, kiedy miałem te 16 lub 17 lat miałem zupełnie inny światopogląd. Wtedy JESZCZE wierzyłem w takie coś jak studia gwarantujące miejsce pracy. Tak naprawdę oczy otworzyły mi się w momencie kiedy poszedłem na swój własny chleb (w wieku lat 19).

    Nota bene kto mówi, że słowo "praca", które zostało użyte w mojej wypowiedzi, oznacza tylko i wyłącznie pracę etatową?

    OdpowiedzUsuń
  6. Studia nie gwarantują pracy. Pomagają jedynie w zdobyciu lepszej pracy. Kiedy o tym napisałem na swoim blogu, to od razu wzrosła mi oglądalność ;) Tylko zawsze podkreślałem, że muszą to być DOBRE studia, a nie kolejna socjologia, historia albo filozofia. Musisz być przydatny dla pracodawcy.
    Tak samo jak w biznesie: jak prowadzisz go dobrze, to masz z niego dochody, jak jesteś w tym kiepski, to wystarcza Ci ledwo do pierwszego. Ze studiami tak samo. Jak będziesz dobry, to dostajesz dobrą robotę, jak jesteś słaby, to dostajesz słabą albo wcale. Aczkolwiek pewnie zaraz będę zakrzyczany przez rzesze ludzi mieszkających w małych miasteczkach, piszących, że u nich bieda, a robotę dostaje się tylko jak się ma znajomości. Cóż... za pracą jak i za biznesem - trzeba się zakręcić.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dokładnie. Szkoda tylko, że 90% społeczeństwa tego nie załapie ;-/

    OdpowiedzUsuń

Witam.

Zachęcam wszystkich do komentowania. Krytyka jest wyjątkowo mile widziana. Zastrzegam sobie prawo do moderacji komentarzy, które łamią zasady dobrego wychowania.