źródło obrazka: files.gadu-gadu.p
"Gdyby wykształcenie decydowało o zarobkach, profesorowie byliby milionerami"- T Harv Eker
W podstawówce nauczyli mnie wielu mądrych rzeczy. Swojego czasu pamiętałem szczegółowy stosunek rocznego zbiór ryżu do zbioru jęczmienia. Dowiedziałem się kiedy była bitwa pod Borodino. Jest to oczywiście wiedza, z której korzystam każdego dnia. Kiedy zdobywałem kolejne stopnie naukowe (hehe), byłem przekonany, że życie wygląda w następujący sposób: przychodzi taki Froch do pracy - oczywiście biurowej - i siada gdzie mu karzą. Ponieważ ma się mgr inż (z góry mówię, że nic nie mam do magistrów inżynierów, to tylko przykład) przed nazwiskiem jestem co najmniej kierownikiem. Siadam przed dyrektorem i staję w szranki z podchwytliwymi pytaniami:
- Ile ton stali produkuje rocznie Japonia? - Z ust dyrektora pada pytanie.
Bez mrugnięcia okiem podaję prawidłową odpowiedź. W końcu mam przed nazwiskiem mgr inż. Prezes jest pozytywnie zaskoczony moją wiedzą i czuje nieodpartą chęć przyznania mi podwyżki.
- Pana wiedza jest ogromna - rzekł z uznaniem prezes - ale nie dziwi mnie to, ponieważ ma Pan wyższe wykształcenie. W związku z tym czuję wewnętrzną potrzebę dania Panu premii.
Sto polskich złotych wyłoniło się z kieszeni prezesa i wylądowało na stole.
- Chciałem dać Panu stówkę - wyznał prezes - ale nie wiedziałem, czy woli Pan gotówką czy przelewem. Dlatego też zrobię i tak i tak. Teraz daję Panu w gotówce a za chwilę puszcze drugą stówkę przelewem.
A jednak wykształcenie popłaca. Dobrze, że zrobiłem tego magistra inżyniera czy tam innego rehabilitowanego profesora. Sięgam po banknot.
- Czekaj Pan! - prezes jest głodny wiedzy - a kiedy była bitwa pod Borodino?
- W 1812 - odpowiedziałem nie puszczając banknotu leżącego na stole.
- Brawo! - ucieszył się prezes dorzucając kolejną stówkę na stół. Tym razem nic nie wspomniał o przelewie, a szkoda.
Widać jest w złym humorze. Zwykle rzuca banknotwami dwustuzłotowymi.
- Panie prezesie, jest pewien problem - zagaiłem.
- A jaki? - zapytał prezes, który zawsze jest wrażliwy na głos ludu.
- Ponieważ mam tytuł naukowy przed nazwiskiem, nie powinienem zarabiać 2000 zł. Przypominam prezesowi, że pracuję tu już dwa tygodnie.
- Hehe, to bardzo smutne...hihiaha - rozczulił się prezes po czym szybko spoważniał - Ok, ponieważ masz tytuł naukowy i dwutygodniowy staż pracy, dostaniesz podwyżkę do 2800 zł.
- Brutto czy netto? - pragnąłem znać szczegóły.
- Oczywiście że netto - prezes poklepał mnie radośnie po ramieniu - w końcu ma pan tytuł naukowy.
Prezes zatańczył Krakowiaka, zaczął chodzić po ścianach, drapać się po tyłku a na koniec wyskoczył przez okno mamrocząc coś o sposobie na otwarte podejście do tradycji.
To był tylko sen.
Sen, który wciska dzisiejszej młodzieży nasz system szkolnictwa. A przecież mówi się, że "Takie Rzeczypospolitej losy, jakie jej młodzieży chowanie"...
A teraz apel otwarty do narodu:
Uczniu! Studencie! Czy Tobie się wydaje, że ktoś Ci zapłaci ponieważ potrafisz zinterpretować wiersz lub znasz prądy filozoficzne?
Jeżeli jesteś dorosły, powinieneś zrozumieć, że Twój pracodawca daje (lub będzie dawał) pieniądze tylko za to, co daje mu pewną wartość. Twój pracodawca nie interesuje się, czy znasz datę jakiejś bitwy czy nie. On interesuje się jaką wartość dodaną możesz zaprezentować. Na tym polega kapitalizm.
Nie mówię, że nie należy się uczyć. Rola porządnej edukacji jest naprawdę spora ale edukacja ta musi być na odpowiednim i sensownym poziomie. Nad książkami spędzam kilkadziesiąt minut dziennie. Sęk w tym, że studiuję literaturę fachową (zawodową) a nie brednie o bitwie pod Borodino.
A teraz wybaczcie, gdyż muszę przestudiować rozdział książki na temat Liczby Grahama, co pozwoli mi polepszyć swoją skuteczność, dzięki czemu będę więcej zarabiał, a co za tym idzie zapewnie swojej rodzinie lepszy byt.
Nie mówię, że nie należy się uczyć. Rola porządnej edukacji jest naprawdę spora ale edukacja ta musi być na odpowiednim i sensownym poziomie. Nad książkami spędzam kilkadziesiąt minut dziennie. Sęk w tym, że studiuję literaturę fachową (zawodową) a nie brednie o bitwie pod Borodino.
A teraz wybaczcie, gdyż muszę przestudiować rozdział książki na temat Liczby Grahama, co pozwoli mi polepszyć swoją skuteczność, dzięki czemu będę więcej zarabiał, a co za tym idzie zapewnie swojej rodzinie lepszy byt.
Miłego dnia :-)
Oczywiście jest to prawda (mam takie same poglądy) ale na studiach można też czasem poszerzyć swoją wiedzę fachową. Co jasne samym studiowaniem się niczego nie osiągnie ale odpowiednio rozwijając się we własnym zakresie i wspomagając się wiedzą od profesorów można zajść daleko
OdpowiedzUsuńWiesz, że Twoja argumentacja zmusiła mnie do pewnej refleksji?
OdpowiedzUsuńByć może mam do tego nieco inne podejście, ponieważ na początku swojej drogi do rentierstwa miałem mentora, który wiele mnie nauczył.
Od profesorów można wiele się nauczyć. Szczególnie wiele przydatnych rzeczy nauczyłem się od nich "za kulisami" tzn rozmawiając prywatnie gdyż wtedy nie są ograniczeni programem.
Pragnę zaznaczyć, że "jest jak jest" ponieważ program jest zły - nie personel szkolący.