piątek, 31 grudnia 2010

And Hepi Niu Jer ;-)


źródło obrazka: wikimedia.org

Wszystkiego najlepszego w nowym roku życzy Froch

środa, 22 grudnia 2010

Motywacja wewnętrzna i zewnętrzna



źródło obrazka: lh5.ggpht.com

Chciałbym dzisiaj poruszyć ważną aczkolwiek bolesną kwestię.

Często piszecie/przychodzicie do mnie pochwalić się, że wstępujecie na długą i krętą drogę do rentierstwa.

I to jest super. Nie ma przyjemniejszego widoku od ludzi, którzy olewają system.

Ci (przeważnie) młodzi ludzie nie wiedzą jednak, że tuż za najbliższym zakrętem stoi pierwsza przeszkoda. Przeszkoda, której 60% z nich nigdy nie pokona.

Co to za przeszkoda?

Najbliższe otoczenie.

Często jest tak, że taki młody przyszły rentier idzie do rodziny/kolegów i mówi "Wiecie co, postanowiłem otworzyć biznes/zostać inwestorem/zostać rentierem/coś tam zrobić".

Przyszli rentierzy spodziewają się aplauzu, wsparcia, uznania, być może pomocy. Z czym się spotykają? W najlepszym wypadku z tępawymi uśmieszkami, częściej z salwą śmiechu.

"hehe ahaha"
"Nie uda Ci się"
"Czyś Ty się koziej sraczki najadł? Ty inwestorem?"
"Odrobiłeś już lekcje?"


I jest wielki płacz. Wiele razy było tak, że ktoś do mnie przychodzi z prośbą o pomoc w postawieniu pierwszych kroków a potem ta osoba  już się nie pojawia - czasem otrzymam tylko list o burzliwym starciu z rodziną/ojcem/matką/żoną/mężem/chomikiem.

Dlaczego ludzie nie mają w sobie tyle asertywności by iść przez życie własną drogą?

Cóż, ja uważam, że nikt za nikogo nie będzie umierał więc nikt nikomu nie powinien mówić jak ma żyć. Mimo to ludzie niezwykle często ulegają wpływowi otoczenia. Dlaczego? Znam odpowiedź na to pytanie.

Ludzie mają dziką potrzebę bycia akceptowanym. Bez niej nie czują się bezpiecznie. Dlatego też ludzie słabi rezygnują z lepszego jutra dla fałszywego poczucia akceptacji.

Znacie Piramidę Maslowa?



źródło obrazka: wikimedia.org

Piramida Abrahama Maslowa opisuje potrzeby, które wykazuje człowiek. Najważniejsze są potrzeby fizjologiczne (Physiological): jedzenie, picie, siku w odpowiednim terminie i inne podobne. Znajdują się one na najniższym, czerwonym poziomie. Jeżeli te potrzeby są zaspokojone, człowiek myśli o wyższym (pomarańczowym) poziomie.

Co jest następne? Bezpieczeństwo (Safety). Czyli potrzeba posiadania dachu nad głową, stabilnej sytuacji i tak dalej. Żyjemy w kraju, który jest w miarę bogaty - przeciętny Polak nie głoduje i ma jako takie mieszkanie. Dlatego też kolejnym priorytetem jest akceptacja grupy (Love/Belonging).

No właśnie....człowiek, który ją traci stara się ją jak najszybciej odzyskać.
I dlatego też wielu ludzi schodzi z drogi do rentierstwa zanim na nią na dobre wejdzie.

Paradoksalne jest to, że ludzie często zatrzymują się na trzecim poziomie piramidy... i są zatrzymani przez ludzi, którzy często znajdują się poniżej trzeciego poziomu tejże piramidy...

Smutna prawda jest taka, że droga do rentierstwa czasami oznacza.... samotność. Czasem spotka się na niej kogoś kto przychodzi z pomocą ale przez większość drogi należy iść przed siebie...samotnie.

Nie mówię, że jak chcesz zostać rentierem, to musisz być aspołeczny. Broń Boże, nie o to chodzi. Mam na myśli to, że jeżeli chcesz zostać rentierem, musisz być gotowy na samotną, w dużym stopniu, wędrówkę.

Tak swoją drogą: osiąganie rentierstwa jest grą zespołową, której nie da się wygrać w pojedynkę. Będziesz musiał nawiązywać relacje z ludźmi - postaraj się jednak by byli to ludzie twórczy a nie specjaliści od "aniemówienia" i eksperci do spraw "jawiedziałemżetakbędziowania".

Dlaczego otoczenie miewa taki destrukcyjny wpływ?

Cóż, chcę zaznaczyć jedną rzecz. Ludzie (otoczenie), którzy ściągają z drogi do rentierstwa nie mają złych intencji. Nie są nieżyczliwi. Po prostu chcą oszczędzić komuś zawodu i ostrzec przed niebezpieczeństwem - porażką. Nie należy więc ich oskarżać ani krytykować - należy dać im odpowiedni przykład. Sęk w tym, że jak pokazują zgromadzone przeze mnie statystyki, 60 % ludzi nie ma na to odwagi gdyż są niewolnikami budującymi piramidę Maslowa....

Tak swoją drogą jak myślisz? Jaka jest lepsza droga radzenia sobie ze stresem?. Lepiej jest odczuwać stres typu "kurcze, nie tędy droga, muszę znaleźć inną drogę do celu" czy też może lepiej czuć stres typu "żałuję, że słuchałem otoczenia i straciłem wielką szansę"?

Morał z moich wypocin: Nie oczekuj stuprocentowej akceptacji od otoczenia - i tak jej nigdy nie osiągniesz. Jest rzeczą cudowną bogacenie się dla innych - ale nigdy nie należy w innych poszukiwać motywacji. Poszukuj motywacji w sobie - tam ją znajdziesz zawsze. I na zawsze.


czwartek, 16 grudnia 2010

Macierz Eisenhowera

- Cholera jasna, znowu nie wyrobiłeś normy - sumienie darło mi się do ucha.
- Tak źle jeszcze nie było, 73% tego co zwykle! - mamrotało poczucie obowiązku.

Jak poradzić sobie z takimi wewnętrznymi dialogami? Jak sprawić, by poczucie winy dało spokój i się odczepiło?

Zapobiec mu. Sprawić by nie wystąpiło. Nie dać mu powodów do pojawienia się.

Ale jak?

Tak jak zwykle. Stosując odpowiednie narzędzia. Przykładowym narzędziem, które może mieć zastosowanie w zarządzaniu czasem (czyli zapobieganiu niewyrobionym normom) jest Macierz Eisenhowera. Oto ona ;-)


źródło obrazka: krystianmularczyk.com



Jak widzicie, Macierz Eisenhowera jest podzielona na cztery ponumerowane ćwiartki. Każda ćwiartka reprezentuje zadania o różnym stopniu "pilności" i "ważności". Zdefiniujmy sobie te słowa, które pozornie są synonimami - ale tylko pozornie.

Zadanie Pilne- Musi być wykonane w jak najszybszym czasie (np. projekt z bliskim deadlinem).

Zadanie Ważne- Zadanie, które musi być koniecznie wykonane w przyszłości, jego deadline jest daleki ale należy stopniowo nad nim pracować (np. pisanie bardzo długiego raportu).

Pierwsza ćwiartka zawiera w sobie zadania pilne i ważne. Znajdują się w niej wszelkie naglące projekty i krótkoterminowe zadania o wielkiej wadze. Jeżeli chodzi o moją Macierz Eisenhowera, to napisanie tej notki znajduje się w Pierwszej Ćwiartce.

Druga ćwiartka jest domem dla zadań ważnych ale niepilnych. Masz ważny egzamin za pół roku? Jego obecność w tej ćwiartce sugeruje, że powinieneś powoli się do niego przygotowywać.

Lektura mojego bloga jest zadaniem ważnym ale niepilnym. Wiedza, którą tu przedstawiam jest praktyczna i wartościowa, ale jeżeli zapoznasz się z nią jutro a nie teraz, nie będzie kataklizmu.

Trzecia ćwiartka to zadania pilne ale nieważne. W tej ćwiartce znajdą się zadania, które są małej wagi ale powinny być szybko wykonane.

Czwarta ćwiartka jest zmorą niektórych managerów. Znajdują się w niej zadania bezwartościowe, które nie muszą być wykonane - np. sprawdzanie skrzynki mailowej sto razy dziennie lub granie w karty w czasie pracy.

Niektórzy znają jeszcze piątą ćwiartkę ale ona ma niewiele wspólnego z zarządzaniem czasem. Ma natomiast wiele wspólnego z problemami zdrowotnymi i szeroko pojętym kacem.

Ale nie schodźmy z tematu.

Co robić z zadaniami z każdej ćwiartki?

Zadania z pierwszej ćwiartki: wykonujemy od razu.

Zadania z drugiej ćwiartki: poświęcamy im regularnie czas ale stawiamy bardziej na jakość ich wykonania niż na pospiech. Uwaga! Część zadań z drugiej ćwiartki lubi przesunąć się do ćwiartki pierwszej (stać się zadaniem pilnym i ważnym)!

Zadania z trzeciej ćwiartki: delegujemy lub outsourceingujemy.

Zadania z czwartej ćwiartki: olewamy.

Od których zadań zacząć dzień pracy? Większość ludzi stwierdzi, że od tych z pierwszej ćwiartki. Jest w tym dość sporo racji ale należy pamiętać o tym, by nie zaniedbać zadań z drugiej ćwiartki.

Ja zaczynam, od zadań ważnych i niepilnych (II ćwiartka). Ponieważ zadania pilne są pilne a ja zacznę od zadań ważnych i niepilnych, będę miał motywację by jak najszybciej zająć się sprawami pilnymi i ważnymi :-)

To tylko tak brzmi, ale naprawdę nie jest skomplikowane :-)

Mówiąc po Polsku: jeżeli zajmuję się rzeczą niepilną a mam na karku naprawdę pilne zadanie, mam większą motywacje do szybkiej i efektywnej pracy. Jaka jest waga motywacji?? Tego chyba nie muszę mówić. Motywacja jest na tyle ważnym zagadnieniem, że poświęciłem jej osobny dział.



Ćwiczenie Praktyczne: Wykonaj własną Macierz Eisenhowera. Wpisz w nią wszystkie zadania, którymi się musisz zająć. Od razu umieść w II ćwiartce lekturę mojego bloga ;-)

wtorek, 7 grudnia 2010

Jak zrobić kupę...pieniędzy?



źródło obrazka: opracowanie własne

Dziś opowiem wam o naprawdę fajnej umiejętności, którą koniecznie trzeba posiąść. Jest to umiejętność, która wprowadzi harmonię w Twoje finanse, zapewni Ci stały i stabilny poziom oszczędności, sprawi, że będziesz wypłacać sobie bez wyrzutów sumienia kieszonkowe i zakończy kłotnie o pieniądze z partnerem/małżonkiem.

Cóż to za cudo?

Budżetowanie.

Ci, którzy uciekli na dźwięk tych słów niech wrócą bo będe pisał o ciekawych kwestiach.

Ponieważ teoria jest nudna przejdźmy do tego, co tygryski lubią najbardziej - praktyki.

Pan X zarabia 2000 zł. Na utrzymanie potrzebuje 1000 zł. Ponieważ X nie potrafi budżetować, przepuszcza w kasynie to, czego nie potrzebuje na utrzymanie.  A gdyby X budżetował?

Załóżmy, że Pan X postanowił gospodarować pieniędzmi w następujący sposób:




X podzielił swoje wolne środki na "kupki", "konta" jak zwał tak zwał. X dostaje wypłatę, odkłada 1000 na utrzymanie, pozostały tysiąc dzieli tak, jak nakazują wartości procentowe: 100 zł na dobroczynność, 300 zł na rozrywkę a 600 zł inwestuje. Zauważcie, jak wygląda sytuacja. X wie, ile może wydać na to i na tamto. Nie przewala całej kasy na kasyno, ale może swobodnie wydać na nie część środków (przykładowe 30% na rozrywkę) . Wilk syty i owca cała.  X nie musi mieć wyrzutów sumienia, że oszczędza/wydaje na rozrywkę, ponieważ akceptując  procentowe wartości budżetu przygotował już na to swoją psychikę.

Jak wygląda to dzielenie środków? Sympatycznie. Ja np. swoje balowe trzymam w słoiku po kawie, środki na inwestycje od razu lokuję a fundusz charytatywny trzymam w kopercie. Chodzi o to, aby pieniądze nie były ze sobą wymieszane.

Dlaczego wybrałem akurat takie wartości procentowe?

Bo wyobraziłem sobie faceta, który zarabia 2 patyki i wydaje je w kasynie. Jeżeli te proporcje Ci nie odpowiadają, to je zmień na takie, które wydają Ci się być bardziej realne. Nie wolno Ci jednak zaniedbać kilku spraw. Każde z wymienionych „kont” (balowe, charytatywne i oszczędnościowe) są niezmiernie ważne. Dlaczego? 

Fundusz Oszczędnościowy – chcesz być rentierem? To musisz budować swój majątek netto oraz wspierać się procentem składanym. Mam nadzieję, że pamiętasz o oszczędzaniu będącym kołem finansowego samochodu.

Minimalny próg procentowy: 20%

Balowe – Jeżeli  zaniedbasz swoją rozrywkę i wypoczynek, to stracisz motywację i się wypalisz. Przechodziłem przez to i wiem co mówię. Przez dwa lata prawie nie odprowadzałem balowego i przeszedłem kryzys twórczy, który trwał kilka tygodni. Musiałem na nowo budzić w sobie całą motywację.  Jeżeli jesteś skąpy i wolisz oszczędzać, udziel sobie małego balowego, ale nie ustawiaj go na 0%

Minimalny próg procentowy: 1%

Charytatywne – Ludzkie ego jest tak skonstruowane, że lubi myśleć o sobie dobrze. Pozwól mu na to. Jeżeli będziesz postępował w sposób charytatywny, zaprogramujesz Twoją podświadomość na kurs "pieniądze służą do czynienia dobra. Muszę mieć ich więcej by móc pomóc większej ilości ludzi".  I o to chodzi ;-)

W przykładzie Pan X odprowadzał 10 % na cele charytatywne. Uważasz, że to za dużo lub za mało? To zmień tę wartość procentową na inną. Na jaką? Na taką, z którą czujesz się dobrze. Powinieneś dawać z radością, nie możesz czuć się uboższy przez to, że jesteś dobrym człowiekiem.

Minimalny próg procentowy: 1%


Ćwiczenie Praktyczne: zrób własną budżetówkę i określ zasady jakimi się będzie rządzić. Izoluj od siebie poszczególne konta. Możesz to robić np. przy pomocy kopert i słoików. Gratuluję, zrobiłeś duży krok na drodze do Twojej finansowej niezależności. 

środa, 1 grudnia 2010

Pieprz studia, zostań ninja!



źródło obrazka: files.gadu-gadu.p



"Gdyby wykształcenie decydowało o zarobkach, profesorowie byliby milionerami"- T Harv Eker



W podstawówce nauczyli mnie wielu mądrych rzeczy. Swojego czasu pamiętałem szczegółowy stosunek rocznego zbiór ryżu do zbioru jęczmienia. Dowiedziałem się kiedy była bitwa pod Borodino. Jest to oczywiście wiedza, z której korzystam każdego dnia. Kiedy zdobywałem kolejne stopnie naukowe (hehe), byłem przekonany, że życie wygląda w następujący sposób: przychodzi taki Froch do pracy - oczywiście biurowej - i siada gdzie mu karzą. Ponieważ ma się mgr inż (z góry mówię, że nic nie mam do magistrów inżynierów, to tylko przykład) przed nazwiskiem jestem co najmniej kierownikiem. Siadam przed dyrektorem i staję w szranki z podchwytliwymi pytaniami: 

- Ile ton stali produkuje rocznie Japonia? - Z ust dyrektora pada pytanie.

Bez mrugnięcia okiem podaję prawidłową odpowiedź. W końcu mam przed nazwiskiem mgr inż. Prezes jest pozytywnie zaskoczony moją wiedzą i czuje nieodpartą chęć przyznania mi podwyżki.

- Pana wiedza jest ogromna - rzekł z uznaniem prezes - ale nie dziwi mnie to, ponieważ ma Pan wyższe wykształcenie. W związku z tym czuję wewnętrzną potrzebę dania Panu premii.

Sto polskich złotych wyłoniło się z kieszeni prezesa i wylądowało na stole.

- Chciałem dać Panu stówkę - wyznał prezes - ale nie wiedziałem, czy woli Pan gotówką czy przelewem. Dlatego też zrobię i tak i tak. Teraz daję Panu w gotówce a za chwilę puszcze drugą stówkę przelewem.

A jednak wykształcenie popłaca. Dobrze, że zrobiłem tego magistra inżyniera czy tam innego rehabilitowanego profesora. Sięgam po banknot.

- Czekaj Pan! - prezes jest głodny wiedzy - a kiedy była bitwa pod Borodino?
- W 1812 - odpowiedziałem nie puszczając banknotu leżącego na stole.
- Brawo! - ucieszył się prezes dorzucając kolejną stówkę na stół. Tym razem nic nie wspomniał o przelewie, a szkoda.

Widać jest w złym humorze. Zwykle rzuca banknotwami dwustuzłotowymi.

- Panie prezesie, jest pewien problem - zagaiłem.
- A jaki? - zapytał prezes, który zawsze jest wrażliwy na głos ludu.
- Ponieważ mam tytuł naukowy przed nazwiskiem, nie powinienem zarabiać 2000 zł. Przypominam prezesowi, że pracuję tu już dwa tygodnie.
- Hehe, to bardzo smutne...hihiaha - rozczulił się prezes po czym szybko spoważniał - Ok, ponieważ masz tytuł naukowy i dwutygodniowy staż pracy, dostaniesz podwyżkę do 2800 zł.
- Brutto czy netto? - pragnąłem znać szczegóły.
- Oczywiście że netto - prezes poklepał mnie radośnie po ramieniu - w końcu ma pan tytuł naukowy.

Prezes zatańczył Krakowiaka, zaczął chodzić po ścianach, drapać się po tyłku a na koniec wyskoczył przez okno mamrocząc coś o sposobie na otwarte podejście do tradycji.

To był tylko sen.

Sen, który wciska dzisiejszej młodzieży nasz system szkolnictwa. A przecież mówi się, że "Takie Rzeczypospolitej losy, jakie jej młodzieży chowanie"...

A teraz apel otwarty do narodu:

Uczniu! Studencie! Czy Tobie się wydaje, że ktoś Ci zapłaci ponieważ potrafisz zinterpretować wiersz lub znasz prądy filozoficzne?

 

Jeżeli jesteś dorosły, powinieneś zrozumieć, że Twój pracodawca daje (lub będzie dawał) pieniądze tylko za to, co daje mu pewną wartość. Twój pracodawca nie interesuje się, czy znasz datę jakiejś bitwy czy nie. On interesuje się jaką wartość dodaną możesz zaprezentować. Na tym polega kapitalizm.

Nie mówię, że nie należy się uczyć. Rola porządnej edukacji jest naprawdę spora ale edukacja ta musi być na odpowiednim i sensownym poziomie. Nad książkami spędzam kilkadziesiąt minut dziennie. Sęk w tym, że studiuję literaturę fachową (zawodową) a nie brednie o bitwie pod Borodino.

A teraz wybaczcie, gdyż muszę przestudiować rozdział książki na temat Liczby Grahama, co pozwoli mi polepszyć swoją skuteczność, dzięki czemu będę więcej zarabiał, a co za tym idzie zapewnie swojej rodzinie lepszy byt.

Miłego dnia :-)